Rzecznik Praw Obywatelskich złożył wniosek o delegalizację wszystkich partii politycznych.
Reporter telewizji internetowej nerwowo obracał głowę – patrzył to za siebie, to w kamerę. Polityk, pod którego dom podjechał, krzyczał w jego stronę, sugestywnie gestykulował i rzucał przedmiotami. Stał jednak zbyt daleko by trafić. To już trzeci polityk w tym tygodniu, o którym masowo informowały media. Tym razem chodzi o sprawę niezapłacenia za paliwo na stacji benzynowej – polityk zatankował i odjechał bez płacenia. Wszystko nagrały kamery na stacji benzynowej.
Dziennikarz wiedział, że to się będzie klikało. Ostatnio większość trendujących filmów na YouTube dotyczyła nadużyć polityków. Już nawet gamingowi twórcy przerzucali się na tematy polityczne.
Nagonka
Nagonka na polityków zaczęła się od sprawy odzyskanego przez „nadzwyczajną kastę” Trybunału Konstytucyjnego. Po latach upokorzeń czarny okres Trybunału się skończył, partyjni antysędziowie odeszli w polityczny niebyt. Władza sądownicza mogła przystąpić w końcu do kontrataku. Do Trybunału wpłynął uzgodniony wcześniej wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich, w którym wniósł on o zbadanie zgodności z Konstytucją RP celów i działalności partii politycznych, sugerując, że wszystkie partie zarejestrowane obecnie w Polsce należy zdelegalizować, a zarejestrowanym w nich politykom zakazać sprawowania funkcji publicznych.
Tajne posiedzenie najważniejszych prawniczych organizacji ustaliło, że wszystkie dotychczasowe partie polityczne zostaną zamknięte.
Wszyscy politycy, którzy mimo to zdecydują się na kandydowanie, zostaną oskarżeni o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i zostanie im wymierzony zakaz sprawowania funkcji publicznych, czyli nie będą mogli kandydować na żadne stanowiska – od rad gminnych, poprzez parlament i kończąc na urzędzie Prezydenta RP. Ewentualnie tym politykom, którzy pokazali, że wspierają władzę sądowniczą będzie można odpuścić. Decyzję w tej sprawie podejmować będzie I Prezes Sądu Najwyższego po przesłaniu jej opinii przez Krajową Radę Sądownictwa. W przypadku zaakceptowania kandydata, organy ścigania mu odpuszczą i będzie mógł kandydować w wyborach.
W debacie podnoszono także, że to skandalem jest, że w Komisji Etyki Poselskiej zasiadają jedynie posłowie i że koledzy kolegów nie chcą karać. Sprokurowany wniosek do Trybunału Konstytucyjnego rozwiązał jednak ten problem. TK wydał wyrok interpretacyjny, w którym zawarł konieczność włączenia w prace komisji przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości i możliwości wygaszania mandatów niewygodnych posłów.
Suweren
Nagonka władzy sądowniczej i Internetu na polityków była zgodna z wolą publiczną, która miała dość swoich sprzedajnych reprezentantów. Skala nadużyć była olbrzymia, co chwilę media podawały informacje o wpadkach polityków.
To sprawy, które były wałkowane tylko jednego dnia:
- radny z mazurskiej gminy pobił żonę;
- wójt z Podkarpacia nie zapłacił za obiad restauracji;
- starosta z opolskiego wziął łapówkę od starszej pani w postaci tabliczki czekolady (tej większej, 300 gramowej).
To nie mieściło się w głowach zwykłych ludzi:
„Tyle im płacimy, a oni jeszcze kradną? Jak w tym kraju ma być dobrze jak wszyscy kradną?!”
Nastroje społeczne zdawały się sięgać zenitu. Politycy zaczęli wchodzić do urzędów pod ochroną. Wszystkie znaczące media zamawiały sondaże poparcia, a w każdym kolejnym politycy jako grupa traciła kilka punktów procentowych. Liczba nadużyć wyciągana na światło dzienne wydawała się nie mieć końca. Dziennikarze co chwila grillowali polityków – to z lewa, a to z prawa.
Dekomunizacja?
Cześć osób obwiniała za taki stan rzeczy brak dekomunizacji. Weteran walk opozycyjnych w telewizji śniadaniowej mówił:
„Jak w tym kraju ma być dobrze, jak nie postawiono grubej kreski po 1989 r. Myśli pan, że jak ktoś obronił doktorat w 1976 r. i grał główną rolę w filmie w czasach komunistycznych to nie jest umoczony?”
„Jak ktoś był PZPR-owskim prokuratorem oskarżającym w czasach stanu wojennego, to będzie chciał dobrze dla Polski? Śmiech na sali!”
Prezes Stowarzyszenia „Pokrzywdzeni przez System Polityczny” powiedział, że prawo przez lata było niejasne, politycy nie ponosili żadnej odpowiedzialności za jakość tego prawa, a on sam miałby drugi Microsoft gdyby nie zła wola i indolencja polityków.
Stowarzyszenie sędziowskie zamieszczało na swoim profilu facebookowym infografiki pokazujące w jaki sposób prześwietlani są politycy w różnych krajach Europy: „W Hiszpanii politykiem nie może być osoba, która popierała w przeszłości reżim generała Franco”, „We Francji bez odpowiedniego akcentu i wykształcenia nie można pracować w ministerstwie”.
Zlecono badanie opinii publicznej, w którym zapytano Polaków, czy wierzą w zdolność samooczyszczania się polityków? Ponad 80% respondentów odpowiedziało „nie”. Jako koronny przykład przy każdej okazji podawany jest pulchny faworyt jednego z ministrów resortów siłowych, nieposiadający kompetencji do sprawowania powierzonych mu funkcji. Pod naciskiem opinii publicznej ustąpił z ministerstwa, jednak spadł na cztery łapy uzyskując ciepłą posadę w spółce zależnej od ministra. „Przecież on i jego promotor powinni dawno siedzieć w więzieniu!! Co to za kara, że zarabia kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie?!” – oburzał się pan Stanisław zatrzymany przed przejściem dla pieszych w centrum Krakowa.
„W żadnym innym cywilizowanym kraju osoby o tak ubogich walorach intelektualnych nie mogą pełnić tak odpowiedzialnych funkcji”
– to fragment z uzasadnienia wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Zwykli obywatele z uznaniem przyjęli rozstrzygnięcie: „Proszę pani, coś pani powiem, ten jeden z nijakich polityków, który obecnie jest wiceministrem, wie pani o kogo chodzi, przecież on jeszcze 3 lata temu był zwykłym sebixem sączącym harnasia na ławce pod blokiem, nie raz przeganiałam go bo mi obszywał murek, on ma być politykiem i decydować o przyszłości Polski?! Dobrze się stało”.
Dość polityków
I Prezes Sądu Najwyższego została zaproszona do programu publicystycznego na rozmowę tuż po głównym wydaniu najważniejszego programu informacyjnego. „Czy nie uważa pani, że jest to jednak złamanie zasady trójpodziału władzy?” – bez ogródek rozpoczął dziennikarz.
Na co usłyszał w odpowiedzi spokojny głos: „Ależ w żadnym wypadku. Co więcej, to my przywracamy prawdziwy trójpodział władzy, jaki wymyślił Monteskiusz. Wprowadzamy zasadę check and balance. Władze mają się równoważyć i wzajemnie kontrolować. Czy kłócił się pan kiedyś z gołębiem? Nie? No właśnie. To nie ma sensu. Żeby kogoś kontrolować, trzeba mieć odpowiednie zdolności intelektualne, lata doświadczeń, a my do tej pory musieliśmy rozmawiać z ludźmi po zaocznej politologii lub w ogóle bez studiów. Niech pan sobie wyobrazi, co oni mogli wiedzieć o materiach, które stanowiły przedmiot dyskusji. Pustka w ich wzroku była przerażająca, tym bardziej mając świadomość, że to oni sprawują dwie pozostałe władze”.
„Podkreślam jeszcze raz, to my wprowadzamy prawdziwy trójpodział władzy i argumenty strony przeciwnej do nas nie trafiają. Za nami stoi społeczeństwo, które ma dość wszechwładzy polityków”.
***
To wszystko oczywiście fikcja. Ale mniej więcej tego typu argumenty prezentowane są przez polityków i prorządowe media w kontekście trwającego kryzysu związanego z bezpardonową akcją propagandową wymierzoną w niezależność sądownictwa.
Słowa te nie odpowiadają prawdzie. Opinia publiczna jest manipulowana informacjami o rzekomym zepsuciu sędziów. Jeżeli ktoś słyszy kilka razy dziennie, jak źli są sędziowie, to w końcu może w to uwierzyć.
Większość problemów wymiaru sprawiedliwości wynika ze złej jakości prawa – to np. jeden z powodów przewlekłości postępowań.
Prawo ustanawiają politycy, nie sędziowie. Zatem jeżeli jednym z powodów społecznej złości jest przewlekłość postępowania, to ta złość powinna być skanalizowana w stronę polityków, nie sędziów.
Sędziowie jednak nie przechodzą szkoleń w zakresie pyskówek i nie mają swoich mediów – tak jak politycy.
Czy wszyscy sędziowie są dobrzy? Nie. Czarne owce są wszędzie, nie zmienia to jednak faktu, że nawet te czarne owce nie są znaczącym problemem tej grupy zawodowej oraz nie są wystarczającym powodem do zburzenia trójpodziału władzy. Reforma jest potrzebna, jednak powinna przebiegać w cywilizowanych warunkach z poszanowaniem podstawowych zasad, w tym postanowień Konstytucji RP tworzącej ramy, których nie można przekroczyć nawet o centymetr.
Foto: Pixabay.com
Zbieżność sytuacji i postaci występujących w tekście z rzeczywistymi zdarzeniami jest przypadkowa.