Kilka uwag o prawie łaski – w związku z ułaskawieniem gwałciciela.
Tak, Andrzej Duda ułaskawił gwałciciela, czyli osobę, która dopuściła się przestępstwa zgwałcenia. Przestępstwo to ma w kodeksie karnym dwie postacie, polegające na doprowadzeniu do obcowania płciowego (art. 197 § 1 k.k.) oraz na doprowadzeniu do dokonania lub poddania się innej czynności seksualnej (art. 197 § 2 k.k.). Ten drugi przypadek jest traktowany jako cechujący się niższym stopniem społecznej szkodliwości, ale również w stosunku do tego przestępstwa kodeks używa pojęcia „zgwałcenie”.
Tak, Andrzej Duda ułaskawił pedofila. Zapewne nie w sensie klinicznym (osobę dotkniętą zaburzeniem preferencji seksualnych w postaci skłonności do aktywności seksualnej z dziećmi), ale w sensie prawnym (osobę skazaną za przestępstwo polegające na obcowaniu płciowym lub dopuszczeniu się innej czynności seksualnej wobec małoletniego poniżej lat 15).
Słowo „pedofil” jest obciążone pewnym problemem. Prowadzi do łączenia dwóch kontekstów: medycznego i prawnego.
Większość osób popełniających przestępstwa seksualne wobec małoletnich poniżej 15 lat wcale nie cierpi na to zaburzenie preferencji seksualnych. I odwrotnie, osoba cierpiąca na tę parafilię wcale nie musi popełniać przestępstw z tego powodu. Warto o tym pamiętać.
Nie mogę z całą pewnością stwierdzić, że podjęta decyzja była niesłuszna. Ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że Andrzej Duda nie ma ani merytorycznych ani osobowościowych kompetencji, aby taką decyzję podjąć. Podczas upływającej kadencji wielokrotnie dał dowody tego, że jest miernym prawnikiem i osobą pozbawioną walorów moralnych potrzebnych do pełnienia wysokiej funkcji publicznej.
To ułaskawienie ujawniło absurdalność populistycznej polityki kryminalnej.
Pokazało, że mechanizmy takie jak zakaz zbliżania się są konstruowane tylko jako kartonowa dekoracja pod publiczkę. Wystarczy, że sprawca przemocy seksualnej jest członkiem rodziny pokrzywdzonej (a tak bywa w większości przypadków) i zakaz funkcjonuje wyłącznie na papierze. Prokurator Generalny, zamiast ścigać przestępstwo niestosowania się do orzeczonego środka karnego (art. 244 k.k.), zwraca się o ułaskawienie.
Najważniejsza refleksja z tego przypadku (a także z innych, np. ułaskawienia Jana Śpiewaka czy Mariusza Kamińskiego) jest ogólniejsza.
Zachowanie w Konstytucji prawa łaski było błędem. Jest to archaiczna instytucja, właściwa ustrojom z innej epoki, ciało obce w państwie demokratycznym, opartym na zasadzie podziału władz.
Nie po to organizujemy skomplikowany i kosztowny system wymiaru sprawiedliwości, z jego ogromną liczbą zasad, wielokrotną kontrolą poszczególnych decyzji, dbałością o jawność i transparentność, żeby na końcu jedna osoba bez żadnych merytorycznych kompetencji mogła dowolnie, z niczego się nie tłumacząc, zmieniać prawomocne już decyzje. Angażujemy w proces karny potężne środki publiczne, pracę wielu osób w postępowaniach trwających niekiedy bardzo długo.
- Najpierw prokurator uzasadnia akt oskarżenia.
- Potem sądy kolejnych instancji uzasadniają swoje wyroki wedle rygorystycznych zasad.
- Wszystko po to, aby sprawca przestępstwa otrzymał karę, która czegoś go nauczy, a jego ofiara otrzymała jakieś – choćby symboliczne – naprawienie krzywdy.
- A potem prezydent stwierdza, że jednak nie, bo uważam, że nie.
To nie jest standard demokratycznego państwa prawa. Gdybym miał wskazać jeden, fundamentalny błąd Konstytucji z 1997 roku to – przynajmniej jeśli chodzi o jej normatywną część – byłby to właśnie art. 139 Konstytucji.
Wpis pochodzi ze strony prowadzonej przez dr Jacka Dudę: Populizm po Polsku na Facebooku.
Foto: Piotr Malec & KIPK