PODZIEL SIĘ

Publikacja filmu „Tylko nie mów nikomu” Tomasza Sekielskiego, poświęconego zjawisku pedofilii wśród duchownych, spotkała się z olbrzymim zainteresowaniem opinii publicznej.

W odpowiedzi na niezwykle silne emocje społeczne niemal natychmiast pojawiły się wypowiedzi polityków prześcigających się w pomysłach na nowe rozwiązania prawne, mające w założeniu ostatecznie i na dobre doprowadzić do „rozprawienia się” z problemem pedofilii.

Dynamika nastrojów społecznych związanych z tym tematem i reakcji na nie wykazuje pewne cechy, które pozwalają obecną sytuację uznać za spełniającą warunki zjawiska paniki moralnej wokół problemu pedofilii. Można bowiem wskazać następujące przesłanki „paniki moralnej”:

  • dochodzi do nagłego skoncentrowania opinii publicznej na określonym zjawisku, przedstawianym w mediach jako palący problem społeczny;
  • zjawisko to staje się podstawą do opisania określonego stanu rzeczy, osoby lub grupy osób jako bezprecedensowego zagrożenia dla społeczeństwa;
  • zdefiniowane zagrożenie spotyka się z odpowiedzią ze strony władzy i opiniotwórczych ośrodków, która to odpowiedź najczęściej ma charakter zastępczy, służy przede wszystkim celom wizerunkowym, pomijając rzeczywistą genezę problemu;
  • po pewnym czasie poziom emocji społecznych wygasa, bądź też dochodzi do trwałych zmian społecznych. (K. Thompson, Moral panics (Key Ideas), Routledge 1998).

W ciągu dwóch dni od premiery filmu miał on ponad 10 milionów odsłon w serwisie YouTube, 106,5 tysiąca udostępnień i 164 tysiące reakcji w serwisie Facebook.

Temat całkowicie zdominował dyskusję w mediach społecznościowych. Hashtag #TylkoNieMowNikomu był w ciągu czterech dni od premiery najpopularniejszym w serwisie Twitter.

Wieloletnie zaniedbania Kościoła Katolickiego w sferze przeciwdziałania nadużyciom seksualnym oraz dotychczasowa tabuizacja problemu bez wątpienia doprowadziły do wybuchu silnych emocji, które przekładają się na powstanie poczucia zagrożenia. W tej atmosferze można było się więc spodziewać natychmiastowej reakcji polityków, którzy od kilku dni prowadzą licytację na nowe pomysły coraz surowszych, coraz bardziej represyjnych regulacji prawnych.

Warto przyjrzeć się więc poszczególnym propozycjom legislacyjnym. Co ciekawe, zupełnie różne strony sporu politycznego proponują podobne rozwiązania, a co więcej mówią tym samym językiem, posługując się populistycznymi hasłami. I tak z każdej strony słyszymy o programach „zero tolerancji” oraz sugestiach o tym, kto „stoi po stronie ofiar” a kto po stronie sprawców.

Zero tolerancji?

Po pierwsze, zarówno Grzegorz Schetyna, wspólnie z Kamilą Gasiuk-Pihowicz, jak i Zbigniew Ziobro zapowiedzieli projekty likwidacji instytucji przedawnienia przestępstw pedofilskich. Rozwiązanie to jest jedynie chwytem marketingowym, ucieczką przed istotą problemu. Należy bowiem pamiętać, że zmiana terminu przedawnienia nie powoduje przywrócenia karalności w tych przypadkach, w których na podstawie obowiązujących poprzednio przepisów termin przedawnienia już upłynął. W związku z powyższym, z uwagi na zasadę niedziałania prawa surowszego wstecz, nie jest możliwe przywrócenie odpowiedzialności karnej za pokazane na filmie Tomasza Sekielskiego przestępstwa.

Po drugie instytucja przedawnienia pełni w systemie prawnym określoną funkcję. Po wielu latach bowiem postępowanie dowodowe jest niezwykle trudne, a wielu faktów po prostu nie da się wykazać. Ponadto wymierzana wówczas kara w istocie ani nie działa wychowawczo na sprawcę, ani nie stanowi symbolicznego zadośćuczynienia pokrzywdzonemu. Skuteczny system prawny opiera się na karze nieuchronnej i wymierzanej sprawnie. Aby on funkcjonował, musi dojść do zmiany postaw społecznych, musi działać program reagowania na nadużycia i postępowania wobec ich ofiar tak, aby nie czekały one wiele lat ze zgłoszeniem.

Ponadto Grzegorz Schetyna i Kamila Gasiuk-Pihowicz zgłosili propozycję obligatoryjnego orzekania wobec sprawców pedofilii dożywotniego zakazu wykonywania zawodów związanych z wychowaniem, edukacją leczeniem i opieką nad małoletnimi. Również ta propozycja ma charakter czysto populistyczny. Już obecnie na gruncie art. 41 § 1a k.k. sąd ma obowiązek orzeczenia takiego zakazu na okres do 15 lat lub dożywotnio w przypadku skazania za każde przestępstwo przeciwko wolności seksualnej lub obyczajności na szkodę małoletniego, a więc nie tylko za przestępstwo pedofilii. Tymczasem problemem nie jest sama kwestia orzeczenia zakazu, ale jego rzeczywiste wykonanie.

Ekspres legislacyjny

Z drugiej strony politycznego sporu również można zaobserwować wzmożenie. W ekspresowym tempie rząd przyjął pakiet zmian (będących zresztą częścią szerszej nowelizacji kodeksu karnego), obejmujących m.in. podwyższenie granic kary za przestępstwo pedofilii do 30 lat, podwyższenie granicy wieku, poniżej której współżycie seksualne traktowane jest jako pedofilia (z 14 do 15 lat) oraz rozszerzenie informacji umieszczanych w publicznym „rejestrze pedofilów” (zob. informacje a stronie Ministerstwa).

Żadna z tych zmian nie stanowi jakiegokolwiek kroku w kierunku poradzenia sobie z problemem. Propozycja podwyższania kar (proponowane zagrożenie miałoby wynosić od 5 do 30 lat) to czysty populizm, który może uniemożliwiać racjonalną reakcję w konkretnych przypadkach. Pomysł zmiany w znamionach samego przestępstwa pedofilii de facto stanowi podwyższenie granicy legalnego rozpoczęcia współżycia seksualnego. Tymczasem wiek inicjacji seksualnej w Polsce regularnie się obniża. Z badań przeprowadzonych w 2014 roku w ramach międzynarodowego programu HSBC (Health Behaviour in School-Aged Children) wynika, że 18,5% dziewcząt i 16% chłopców w wieku 15 lat miało już inicjację seksualną za sobą. Proponowana zmiana prowadzić będzie do penalizacji takich zachowań. W efekcie 17-latek współżyjący ze swoją 15 letnią koleżanką będzie podlegał karze więzienia, której dolna granica wynieść ma, zgodnie z nowym projektem ministerstwa, 2 lata.

Propozycja ta nie ma nic wspólnego z racjonalną polityką karną, a stanowi jedynie przejaw „moralnego wzburzenia” i odwrócenia uwagi od patologii mających miejsce w ramach kościoła katolickiego.

Jeżeli chcemy przeciwdziałać wczesnemu rozpoczęciu współżycia seksualnego, konieczna jest edukacja seksualna a nie regulacje prawa karnego.

Obecne zogniskowanie uwagi na przestępstwie pedofilii stanowiło również asumpt do obrony i rozszerzania zakresu informacji ujętych w publicznym rejestrze przestępców seksualnych. Tymczasem rozwiązanie to, stosowane – wbrew twierdzeniom urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości – wyłącznie w Stanach Zjednoczonych, nie ma dotychczas potwierdzonej skuteczności.

Zgodnie z opublikowanymi w 2017 roku przez amerykański Departament Sprawiedliwości monumentalnymi badaniami na temat polityki walki z przestępstwami seksualnymi w USA, intensywny nadzór i kontrola sprawców przestępstw seksualnych po odbyciu kary nie są skuteczne, o ile nie są połączone z ich efektywnym leczeniem. Z kolei publiczne rejestry nie dają jednoznacznych rezultatów w postaci spadku powrotności do przestępstwa.

Jako podstawowy model walki z przestępczością seksualną rekomendowano w raporcie strategię CoSA (Circles of Support and Accountability), polegającą na aktywności specjalnie przygotowanych wolontariuszy i pracowników socjalnych, wspierających przestępców seksualnych w powrocie do społeczeństwa po odbyciu kary.

Ponadto publiczne rejestry prowadzą do wielu poważnych, negatywnych następstw, takich jak stygmatyzacja osoby sprawcy i jego najbliższych czy utrata więzi rodzinnych. Co więcej, umieszczenie w rejestrze może, z uwagi na zerwanie więzi społecznych, zniechęcać osoby cierpiące na zaburzenia sfery seksualnej do podejmowania leczenia i w efekcie wręcz sprzyjać recydywie.

Rzeczywisty problem

W rzeczywistości problemem nie jest surowość regulacji prawnokarnych, ale społeczne tło nadużyć. Problemem są niesprawne procedury i instytucje kościelne, których mechanizmy wręcz ułatwiają nadużycia.

Potrzebne jest zwiększenie instytucjonalnego nadzoru nad działaniami kościoła, realizowanymi w sferze nauczania i opieki nad małoletnimi.

Problemem jest tabu wokół nadużyć seksualnych i postawy niedowierzania ich ofiarom. Potrzebna jest rzetelna, równościowa edukacja seksualna, przeciwdziałanie zjawisku „kultury gwałtu”, czyli akceptacji i normalizacji naruszeń sfery seksualnej, potrzebne są procedury reagowania na zagrożenia w ramach zhierarchizowanych relacji, występujących wszak nie tylko w Kościele Katolickim.

Potrzebna jest wreszcie racjonalna reakcja na przestępstwa seksualne, obejmująca karanie, leczenie zaburzeń w sferze seksualnej oraz readaptację sprawców po odbyciu kary, zamiast ich stygmatyzacji. Aktywność polityków, jak to zwykle bywa w przypadkach paniki moralnej, skupiła się jednak na tematach zastępczych.

Jacek Duda – absolwent studiów doktoranckich w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, autor bloga „Populizm po Polsku” na Facebooku.

Foto: KIPK & Piotr Malec

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz tutaj swoje imię

dwa × 5 =