Pobłażliwość sądów przy karaniu za popełnione błędy medyczne jest jednym z częstszych zarzutów podnoszonych przez krytyków aktualnego modelu wymiaru sprawiedliwości. Czy te zarzuty – przynajmniej częściowo – nie wynikają z nieznajomości zasad odpowiedzialności karnej?
W ostatnich dniach w prasie lokalnej południowej Polski pojawiła się informacja o nieprawomocnym skazaniu jednego z ordynatorów szpitala położonego na tym obszarze na karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Lekarzowi postawiono zarzut nieumyślnego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia 73-letniego pacjenta, który zakrztusił się jedzeniem, i nie mógł złapać oddechu. Znajdujący się na oddziale personel podjął natychmiast działania mające na celu uratowanie życia, jednak bezskutecznie.
Pytanie, jakie zadaje sobie wiele osób w tej i w innych sprawach lekarskich, w których pacjent zmarł, a lekarzowi, który nie wykonał ciążącego na nim obowiązku, stawia się zarzut narażenia na niebezpieczeństwo spowodowania śmierci, brzmi: dlaczego „tylko tyle”.
Dlaczego lekarzowi nie zarzuca się nieumyślnego spowodowania śmierci? Przecież nie wykonał wymaganego regułami sztuki lekarskiej zabiegu i pacjent zmarł.
Dlaczego zatem oskarżamy go jedynie o narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: ponieważ bardzo często nie można wykazać, że gdyby lekarz zachował się zgodnie z regułami sztuki lekarskiej, to pacjent by przeżył.
Co jest istotne dla stwierdzenia „spowodowałeś” to?
Na gruncie prawa karnego o spowodowaniu skutku można mówić jedynie w przypadku, w którym jest on wynikiem bezprawnego działania. Nie wystarczy zatem wykazać, że sprawca działał bezprawnie, że naruszył reguły sztuki postępowania z dobrem prawnym, np. sztuki lekarskiej.
Dla przyjęcia, że dana osoba spowodowała skutek, konieczne jest ponadto stwierdzenie, że gdyby dopełniła swojego obowiązku do skutku by nie doszło.
Przykładowo, w opisanym stanie faktycznym, naruszeniem reguł sztuki lekarskiej miało być niewykonanie zabiegu tracheotomii u pacjenta, który zachłysnął się jedzeniem i nie był w stanie oddychać. Z opinii biegłych wynika, że taki zabieg powinien zostać od razu przeprowadzony. Obowiązek przeprowadzenia tego zabiegu spoczywał na lekarzu mającym dyżur. Lekarz – zgodnie z ustaleniami sądu I instancji – nie spełnił swojego obowiązku, nie wykonał wymaganego regułami sztuki lekarskiej zabiegu.
W opisywanej sprawie biegli nie byli w stanie stwierdzić, czy zgodne z prawem zachowanie oskarżonego, czyli wykonanie zabiegu tracheotomii zapobiegłoby skutkowi w postaci śmierci.
Nie byli w stanie ustalić, czy pacjent by przeżył, czy też nie. Skoro tak – mając też na względzie obowiązywanie zasady, że nie dających się wytłumaczyć wątpliwości nie można rozstrzygać na niekorzyść oskarżonego – nie można było zarzucić lekarzowi spowodowania śmierci.
Podkreślić należy, że w przypadku, w którym próbujemy łączyć skutek z zaniechaniem (z niewykonaniem obowiązków), dla jego przypisania (stwierdzenia, że sprawca spowodował skutek) nie wymaga się zasadniczo wykazania, że wykonanie obowiązku z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością zapobiegłoby skutkowi.
Przypisania skutku nie może jednak uzasadniać stwierdzenie, że wykonanie obowiązku mogłoby, (ale nie musiało) zapobiec skutkowi.
Chcemy pociągnąć do odpowiedzialności karnej sprawcę czynu bezprawnego nie za to, że nie wykonał obowiązku, ale za to, że spowodował skutek.
W tym kontekście duże znaczenie dla zrozumienia rozstrzygnięć wydawanych w sprawach lekarskich ma znajomość opinii biegłych. Jeżeli do wiadomości publicznej dociera informacja o niewykonaniu przez lekarza ciążącego na nim obowiązku i śmierci pacjenta, to upublicznione – w zakresie, w jakim zezwala na to prawo – powinny być argumenty zawarte w opinii biegłych, które uzasadniają tezę, że także wykonanie przez lekarza swojego obowiązku nie gwarantowałoby uratowania życia pacjenta.
Co nie ma znaczenia dla przypisania skutku!
Jeżeli przyjmiemy, że lekarz czy inny członek personelu medycznego nie wykonał swojego obowiązku, np. nie przeprowadził zabiegu leczniczego, to dla obiektywnego przypisania skutku nie ma znaczenia, dlaczego tego nie zrobił. Czy dlatego, że nie zauważył stanu zagrożenia, czy dlatego, że błędnie przyjął, iż ten zabieg jest zbędny, czy też dlatego, że nie było go w szpitalu, czy nawet dlatego, że znajdował się w stanie nietrzeźwości i z tego powodu nie był w stanie go przeprowadzić.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego ktoś zachował się bezprawnie może mieć znaczenie dla stopnia społecznej szkodliwości czynu i dla wysokości wymierzonej kary.
Wzburzenie społeczeństwa w sprawach medycznych budzi nie tylko kwalifikacja czynu, ale i wymierzona sprawcy kara. Skazanie sprawcy na karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania – a taką karę może sprawca niejednokrotnie uzyskać w takich przypadkach – odbierane jest jako brak ukarania.
Przyjmuje się bowiem, że jest to kara o małej (żadnej) dolegliwości dla sprawcy. Można zatem zadać sobie pytanie, czy wymierzenie sprawcy krótkoterminowej kary pozbawienia wolności, ale bezwzględnej, nie spełniłoby lepiej celów prewencji generalnej i (w niektórych przypadkach) prewencji indywidualnej?
Czynnik zewnętrzny
W opisywanej sprawie lekarz podnosi, że to pielęgniarka zbyt późno zawiadomiła go o sytuacji, stąd przybył na oddział w momencie, w którym nie można już było wykonać zabieg tracheotomii. O tym, czy zarzuty są słuszne czy nie, rozstrzygnie najprawdopodobniej sąd II instancji.
Jeżeli lekarz miałby rację, to nie można by stwierdzić, że nie wykonał ciążącego na nim obowiązku, pomimo, że zgodnie z regułami sztuki lekarskiej zabieg tracheotomii u pacjenta powinien być przeprowadzony.