Zjawisko tzw. „bazarków wyborczych” polega na obchodzeniu ciszy wyborczej poprzez publikowanie w Internecie zakamuflowanych wyników sondażowych. Zjawisko to stanowi naruszenie kodeksu wyborczego, jednakże jego ściganie w dobie dynamicznego rozwoju technologii jest utrudnione, a to skłania organy państwowe do poszukiwania legislacyjnego rozwiązania tego problemu.
Bazarki wyborcze to zjawisko występujące w okresie ciszy wyborczej, polegające na sprytnym obchodzeniu zakazu agitacji i publikowania sondaży w jej trwania. Polega ono na udostępnianiu informacji o cenach „produktów” jednoznacznie kojarzących się z konkretnymi kandydatami. Często są to np. owoce lub warzywa. W ten sposób dochodzi do zakamuflowania prawdziwych dane kandydatów.
Z kolei ceny produktów, które znacząco odbiegają od ich realnej wartości, to tak naprawdę procentowe wyniki sondażowe osiągnięte przez kandydatów. Świetnym przykładem takiego działania są obecnie trwające wybory prezydenckie, a konkretnej ich pierwsza tura podczas której Internet obiegły informacje o cenach m.in. „prince polo”, „wrotek” czy „hulajnóg”.

Bazarek bez ciszy
Bazarki wyborcze stanowią formę łamania ciszy wyborczej, a ich autorzy balansują na granicy prawa i bezprawia. Ryszard Kalisz, członek Państwowej Komisji Wyborczej, podkreśla, że1:
„Takie działania są niedopuszczalne, niezależnie od tego, czy cisza wyborcza w dobie Internetu ma jeszcze sens, czy nie”.
Państwowa Komisja Wyborcza apeluje do rządzących o zmianę przepisów dotyczących ciszy wyborczej, ponieważ – w obliczu dynamicznego rozwoju technologii, w tym mediów społecznościowych i błyskawicznego przepływu informacji – egzekwowanie obecnych regulacji staje się niemal niemożliwe.
Jak zaznaczył przewodniczący PKW, Sylwester Marciniak: „Rozwój technologii powoduje, że organy ścigania nie zawsze są w stanie doprowadzić do postawienia zarzutów, wniesienia aktu oskarżenia i skierowania sprawy do sądu”. Podobnego zdania jest szefowa Krajowego Biura Wyborczego, Magdalena Pietrzak, która zauważa, że tempo rozwoju technologii znacznie wyprzedza obowiązujące przepisy prawa wyborczego2.
Warto przypomnieć, że przepisy dotyczące ciszy wyborczej zostały wprowadzone do kodeksu wyborczego już w 1990 r.
Aby zobrazować, jak prosto działają tzw. bazarki wyborcze, wystarczy zajrzeć na platformę „X”. Po wpisaniu w wyszukiwarkę hashtagu #bazarek, natychmiast uzyskujemy dostęp do licznych wpisów publikowanych w trakcie ciszy wyborczej. Zawierają one informacje o „cenach” różnych „produktów” wraz z ich aktualizacjami, uzależnionymi od pory dnia.
Pozorna cisza
Czy potrzebna jest kryminalizacja ogłaszania w Internecie tzw. „bazarowego cennika produktów wyborczych”? Poniżej zostaną rozważone argumenty za penalizacją.
Warto zadać najpierw ogólne pytanie: czy prawo karne powinno funkcjonować w taki sposób, że norma sankcjonowana – zakazująca określonego zachowania – istnieje niejako w próżni? Z jednej strony obowiązuje, z drugiej – jej zastosowanie można niezwykle łatwo obejść, co w praktyce znacząco osłabia jej skuteczność i realną moc prawną.
Wystarczy zaledwie kilka kliknięć na klawiaturze oraz mniej lub bardziej błyskotliwy pomysł, by zamienić nazwisko kandydata lub nazwę partii politycznej na nazwę owocu czy innego przedmiotu.
Z perspektywy demokratycznego państwa prawa trudno uznać za pożądane, by w przestrzeni publicznej funkcjonowało zjawisko otwartego lekceważenia obowiązujących norm prawnych. Może to bowiem prowadzić do utrwalenia społecznego przekonania, że system prawny zawiera luki, które można bezkarnie wykorzystywać – że prawo da się łatwo obejść, a organy ścigania przechytrzyć, jeśli tylko będzie się wystarczająco kreatywnym.
Jeśli więc możliwe jest uniknięcie odpowiedzialności za publikowanie wyników sondaży w jakiejś formie, to czy podobne mechanizmy nie będą działać również w odniesieniu do innych przepisów?
Warto odwołać się również do argumentu o charakterze funkcjonalnym – a więc zadać pytanie, dlaczego ustawodawca zdecydował się na penalizację zachowania polegającego na podawaniu do publicznej wiadomości wyników sondaży wyborczych w dniu głosowania. Chronionym dobrem prawnym jest w tym przypadku instytucja ciszy wyborczej, a szerzej – swoboda decyzji wyborców.
Jak wskazuje Kazimierz Czaplicki w komentarzu do art. 500 Kodeksu wyborczego, „przepis chroni wyborcę przed oddziaływaniem na jego świadomość sondażowymi wynikami z ostatniej chwili. Może to prowadzić do manipulowania jego świadomością i zakłócenia w pełni swobodnego, przemyślanego wyboru”3. Komentarz ten akcentuje zagrożenie także dla wolności decyzji indywidualnego wyborcy, którego wybór może zostać zaburzony przez presję informacyjną tuż przed oddaniem głosu.
Według badania Centrum Badania Opinii Społecznej z 2019 r.4:
10% wyborców podejmuje decyzję, na którego kandydata odda głos, dopiero w dzień wyborów. W przypadku wyborców niektórych partii odsetek ten wzrasta nawet do ponad 20%.
Jeśli uwzględnimy, że taki komunikat z wynikami sondaży trafia do potencjalnie nieograniczonego kręgu odbiorców – na przykład za pośrednictwem mediów społecznościowych – zagrożenie przestaje mieć wyłącznie charakter indywidualny, a staje się wręcz powszechne. W skrajnych przypadkach może to teoretycznie wpłynąć nawet na końcowy rezultat wyborów.
Zresztą, coraz częściej w debacie publicznej pojawiają się głosy podkreślające znaczący wpływ sondaży na ostateczne decyzje wyborców, a co za tym idzie – na wynik głosowania.
Ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie w normie sankcjonującej (art. 500 kodeksu wyborczego) wyjątkowo surowej kary: grzywny w wysokości od 500.000 do miliona złotych. Sugeruje to, że samo przestępstwo, abstrakcyjnie rozpatrywane, cechuje się wysokim poziomem społecznej szkodliwości, co dodatkowo uzasadnia konieczność traktowania jego ścigania z pełną powagą.
Policja na bazarku
Należy zastanowić się nad możliwymi formami prawnokarnej reakcji na zjawisko wyborczych „bazarków”. Oczywiście przepisem, który przychodzi na myśl w pierwszej kolejności jest art. 500 kodeksu wyborczego, znajdujący się, wraz z innymi przepisami karnymi, w rozdziale IX ustawy.
„Art. 500. Kto, w związku z wyborami w okresie od zakończenia kampanii wyborczej aż do zakończenia głosowania, podaje do publicznej wiadomości wyniki przedwyborczych badań (sondaży) opinii publicznej dotyczących przewidywanych zachowań wyborczych lub przewidywanych wyników wyborów, lub wyniki sondaży wyborczych przeprowadzanych w dniu głosowania – podlega grzywnie od 500 000 do 1 000 000 złotych”.
Nie ulega wątpliwości, że z uwagi na brzmienie art. 500 in fine, publikowanie informacji nt. procentowych wyników poszczególnych kandydatów w wyborach, opierających się na wynikach badań exit polls (uzyskanych przed ich oficjalną publikacją) w zupełności wyczerpuje znamiona tego typu czynu zabronionego.
Fakt, że twórcy wpisów zamiast nazwisk kandydatów posługują się innymi słowami (które jednak jednoznacznie pozwalają zidentyfikować wynik konkretnego polityka) nie stoi na przeszkodzie zastosowaniu ww. przepisu.
Tylko taka interpretacja czyni zadość intencji ustawodawcy, który poprzez art. 500 kodeksu wyborczego próbuje zapewnić każdemu wyborcy możliwość oddania głosu zgodnie ze swoim sumieniem, bez ingerencji czynników zewnętrznych.
Co więcej, umieszczenie w poście w mediach społecznościowych haseł zdradzających tożsamość polityka bez podawania jednak jego nazwiska stanowi koronny dowód na złą wolę sprawcy – jest on świadom karalności czynu w postaci publikowania wyników sondaży wyborczych w czasie ciszy wyborczej i właśnie z tego powodu nie podaje konkretnych danych osobowych kandydatów.
Należy wskazać, że stosowanie kwalifikacji tej może natrafić na pewne trudności w postępowaniu dowodowym. Organy ścigania musiałyby wszak udowodnić, że podawane przez użytkowników serwisu X liczby są rzeczywiście wynikami sondaży przeprowadzonych w dniu głosowania, a nie np. subiektywnymi przewidywaniami tych osób.
Oczywiście, ewentualna zgodność publikowanych w mediach społecznościowych danych z późniejszymi sondażami exit polls opublikowanymi o godzinie zakończenia głosowania stanowi bardzo mocny argument za przyjęciem tezy, iż doszło do “wycieku” danych, natomiast zdarza się, że wyborcze “bazarki” podają jedynie przybliżone wyniki wyborów.
Nasuwa się w tym miejscu postulat, by celowe publikowanie zupełnie wyimaginowanych wyników, które jedynie pozornie mają wyglądać jak opublikowanie sondażu, również konsekwentnie objąć karalnością poprzez rozszerzenie normy z art. 500. Takie zachowanie może być nawet bardziej szkodliwe niż opublikowanie prawdziwego sondażu, ze względu na swój dezinformujący charakter.
Kosztowny bazarek
Kolejny poważny problem dotyczący kwalifikacji prawnej z art. 500 kodeksu wyborczego stanowi sankcja karna, zawarta w omawianym przepisie. Popełnienie tego typu czynu zabronionego zagrożone jest bowiem grzywną od 500 000 do nawet miliona zł. Jest to najwyższa kwota grzywny pojawiająca się w rozdziale IX kodeksu wyborczego.
Oczywiście, istnieją zasadne argumenty za wprowadzeniem tak wysokich kar za publikowanie wyników sondaży w okresie ciszy wyborczej – adresatem normy sankcjonowanej są przede wszystkim media głównego nurtu, takie jak prasa, radio czy telewizja. Są to najczęściej duże, międzynarodowe koncerny z wysokimi budżetami, w związku z czym przyjęcie grzywny w niższej wysokości nie wywołałoby koniecznej dla spełnienia celów tego przepisu dolegliwości.
Warto jednak zaznaczyć, że konta publikujące wyborcze “bazarki” należą najczęściej do osób fizycznych, a nie np. stacji telewizyjnych. Od podmiotów takich grzywna w wymienionej wysokości byłaby prawdopodobnie niemożliwa do wyegzekwowania, a także, biorąc pod uwagę dyrektywy wymiaru kary i zasadę humanitaryzmu zawartą w art. 3 k.k., niemożliwa nawet do wymierzenia.
W takim razie, wnioskować można, że przepis ten, mimo znamienia podmiotu czynności wykonawczej „kto”, wskazującego na powszechny charakter przestępstwa, jest jednak funkcjonalnie wymierzony przeciwko sondażowniom i mediom, słowem: wielkim podmiotom, a nie przeciwko indywidualnemu użytkownikowi serwisu X.
Bazarek we współpracy
Działanie „bazarku” kieruje naszą uwagę również na art. 266 § 1 kodeksu karnego:
„Art. 266. § 1. Kto, wbrew przepisom ustawy lub przyjętemu na siebie zobowiązaniu, ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą, działalnością publiczną, społeczną, gospodarczą lub naukową,podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2″.
Jest to przestępstwo indywidualne, to znaczy, że może dokonać go jedynie specyficznie określony podmiot, mający pewną cechę indywidualną, oraz ewentualnie podmiot z nim współdziałający przy spełnieniu dodatkowego warunku z art 21 § 2 k.k. Tą specyficzną, indywidualizującą cechą będzie w tym przypadku przyjęcie na siebie zobowiązania zabraniającego ujawniania informacji o zebranych wynikach badań exit poll.
Jeśli ankieterzy firmy wykonującej badania exit poll, np. IPSOS, mają podpisaną umowę, zgodnie z którą nie mogą ujawniać zebranych wyników przed ich oficjalną publikacją – przekazanie ich użytkownikowi serwisu X stanowi przestępstwo z art 266 § 1 k.k.
Na stronie firmy IPSOS można znaleźć informację, że: „Ipsos, choć realizuje badanie, nie może swobodnie dysponować wynikami, czyli np. przekazywać innym osobom lub podmiotom. To nasi klienci decydują o tym, w jakim zakresie wyniki będą udostępniane. W przypadku wyborów samorządowych oni też podejmują decyzje, w których miastach prowadzone będą badania exit poll pokazujące wyniki wyborów na prezydentów tych miast”. Najprawdopodobniej więc takie umowy są podpisywane.
Pozostaje jedynie odpowiedzieć na pytanie, czy osoba, która takie informacje nt. wyników exit poll otrzymała, może odpowiadać za ich udostępnienie np. w serwisie X? Rozwiązanie znajdziemy w art. 21 § 2 k.k.: „Jeżeli okoliczność osobista dotycząca sprawcy, wpływająca chociażby tylko na wyższą karalność, stanowi znamię czynu zabronionego, współdziałający podlega odpowiedzialności karnej przewidzianej za ten czyn zabroniony, gdy o tej okoliczności wiedział, chociażby go nie dotyczyła”.
- Wynika z niego, że publikujący wyborczy „bazarek” mógłby odpowiadać za to karnie, nawet jeśli sam nie podpisał żadnej umowy zobowiązującej go do zachowania poufności w tej kwestii.
- Warunkiem odpowiedzialności jest wiedza o tym, że osoba, od której takowe informacje otrzymała, do zachowania tej poufności była zobowiązana.
- Ponadto, konieczne byłoby wykazanie, że w ramach współsprawstwa sprawcy działali „wspólnie i w porozumieniu”.
- Porozumienie to polega na tym, że np. pracownik sondażowni i osoba publikująca „bazarek” umawiają się w ten sposób, że ten pierwszy ujawni temu drugiemu sondaż, a ten drugi informacje te przekaże dalej publicznej wiadomości.
Ujawniającym wciąż będzie pracownik sondażowni, ale publikujący „bazarek” mógłby odpowiadać jako współsprawca tego przestępstwa, przy zastosowaniu art. 21 § 2 k.k. Wykazanie takiego porozumienia stanowi oczywiście dodatkową trudność dla organów ścigania, ale stanowi to już kwestie natury dowodowej, a nie samej realizacji znamion.
Bazarki do zamknięcia?
Zjawisko „bazarków” może potencjalnie realizować znamiona analizowanych wcześniej przestępstw, ale ich zastosowanie nie jest oczywiste, chociażby ze względu na wyjątkowo surową wysokość sankcji przy art. 500 Kodeksu Wyborczego.
Na gruncie tego przepisu pojawiają się również wątpliwości, dotyczące tego, kto jest adresatem normy sankcjonowanej – użytkownik serwisu X czy „wielki gracz” w postaci sondażowni. Nie pomaga również niechęć organów do ścigania takich zachowań, ze względu na szereg problemów dowodowych, wynikających z ograniczeń technologicznych.
Z pola widzenia nie można jednak stracić wzrastającego przekonania o bardzo dużym wpływie sondaży na decyzje wyborców, a w konsekwencji potencjalnie na wynik głosowania.
Przywołane były statystyki pokazujące, że nawet w dniu głosowania wyborcy potrafią zmienić swoją decyzję, na kogo oddać głos, więc niekontrolowane „bazarki” mogą je zmieniać czy wpływać na kwestię mobilizacji wyborców (czy w ogóle w danym dniu przyjść do lokalu wyborczego).
Otwarta pozostaje kwestia, by zmienić przepisy tak, aby jednoznaczną karalnością zostały objęte również „bazarki”, przy czym zagrożenie karą powinno być proporcjonalne do sytuacji – zdecydowanie niższe niż sankcja z art. 500 kodeksu wyborczego.
- Ryszard Kalisz o tzw. bazarkach wyborczych: łamanie ciszy wyborczej jest niedopuszczalne ↩︎
- Bazarki wyborcze w social mediach. Rzekome ceny warzyw i owoców w dzień wyborów. Czy doprowadzą do likwidacji ciszy wyborczej? ↩︎
- K. Czaplicki i in., Kodeks wyborczy. Komentarz, Warszawa 2018. ↩︎
- Jak Polacy podejmowali decyzje w wyborach parlamentarnych w 2019 roku, CBOS Komunikat z badań, Nr 163/2019 ↩︎
Autorzy: Piotr Banaśkiewicz, Kacper Szajor, Maciej Wójcik – studenci prawa na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego