W listopadzie 2016 r. producent kijów bejsbolowych został ukarany za publiczne znieważenie symbolu Polski Walczącej przez umieszczenie go na kijach bejsbolowych, które produkował.
Kto publicznie znieważa Znak Polski Walczącej, podlega karze grzywny. Co jednak oznacza znamię „znieważa”, zwłaszcza w kontekście sprawy przedsiębiorcy Rafała P. ukaranego za popełnienie wspomnianego wykroczenia? Czy produkcja kijów bejsbolowych o określonych cechach stanowiła znieważającą wypowiedź ich producenta? Zastanawia się nad tym dr Anna Demenko na łamach czasopisma „Palestra”.
Znieważenie to…?
Znieważenie – zdaniem autorki – jest przestępstwem „z wypowiedzi”. Oznacza to, że przesądzenie o odpowiedzialności sprawcy wymaga odwołania się do konwencji oraz intencji samego sprawcy.
Znamię „znieważa” wskazuje na skutek illokucyjny: odebranie przez społeczeństwo analizowanego zachowania jako zniewagi.
Autorka analizuje, jak rozumieć krąg członków społeczeństwa: czy do grona odbiorców wypowiedzi producenta zaliczyć można tylko nabywców towaru, czy też osoby postronne, które nie były klientami producenta?
Omawiając podany problem dr Demenko odwołuje się do koncepcji wspólnoty interpretacyjnej odbiorców S. Fisha. Zgodnie z nią, należy pochylić się nad współodbiorcami aktu komunikacyjnego – gdy nie mamy do czynienia ze zwykłą rozmową a przekazem informacyjnym dostępnym za pomocą wyrażania myśli i nadrukowywania ich na przedmiotach, ocena prawna czynu może być dużo trudniejsza.
„Uwzględniając specyficzny polski kontekst i warunki społeczne, wątpić należy, aby przedmiotowe kije bejsbolowe miały służyć́ ich nabywcom do celów sportowych czy też kolekcjonerskich” – pisze autorka.
„Bardziej prawdopodobne jest ustalenie przez sąd, że były one sprzedawane jako specyficzny rodzaj broni i narzędzie walki, które może posłużyć́ do demonstracyjnego okazania siły i przewagi fizycznej” – kontynuuje.
Odbiorcą swoistego komunikatu zamieszczonego na kiju bejsbolowym jest także osoba, wobec której omawiana broń będzie demonstrowana, lub nawet bezpośrednio używana. Dlatego też nie można mówić o tym, że wyłącznym odbiorcą komunikatu jest osoba kupująca produkt, ale także wszyscy, którzy mieli wątpliwą przyjemność mieć z nim do czynienia – wskazuje dr Demenko.
Walka o polskość?
To, jaką treść swoim produktom nadać pragnął producent powinno być przedmiotem ustaleń sądu.
Nie sposób jednoznacznie ustalić, jak producent postrzegał połączenie znaku Polski walczącej z kijem bejsbolowym.
Z jednej strony można założyć, że dla bezpośrednich nabywców takiego towaru, omawiane połączenie będzie wskazywać wciąż aktualną potrzebę walki o Polskę i polskość. Nie można byłoby w takiej sytuacji mówić o negatywnym stosunku do omawianego symbolu – uważa autorka. Autorka wskazuje także odmienny pogląd, jaki wyrażą zapewne osoby, którym kije bejsbolowe kojarzą się jedynie z przemocą i mogą być utożsamiane z zaprzeczeniem idei Polski Walczącej.
To tylko dwie możliwe interpretacje. Możliwości są jednak nieograniczone z uwagi na także potencjalnie nieograniczone grono odbiorców przekazu „z kija bejsbolowego”. Wybranie jednej z nich pozwoli na stwierdzenie, czy zostało wypełnione znamię znieważa i możemy mówić o popełnieniu wykroczenia art. 3 Ustawy o ochronie Znaku Polski Walczącej.
Co na to sąd?
„29 października 2008 r. katowicki Sąd Apelacyjny zauważył, że znieważenie to okazanie pogardy, ośmieszenia czy uwłaczania danej symbolice. Znieważenie nie jest tożsame z wykorzystaniem danego symbolu niezgodnie z jego charakterem, w sposób nieprzystający do jego historycznego znaczenia” – czytamy w artykule.
Koniec końców sąd pierwszej instancji uznał, że oceniane zachowanie wypełnia znamiona z art. 3 Ustawy o ochronie Znaków Polski Walczącej. W momencie publikacji artykułu wyrok nie był jeszcze prawomocny i mógł zostać zaskarżony w zwykłym toku instancji.
Artykuł „Czy Polska Walcząca bejsbolem znieważa? Kilka słów na temat istoty czynu zniewagi” został opublikowany w czasopiśmie „Palestra” nr 11/2017. Można go przeczytać na stronie czasopisma.
Dr Anna Demenko jest adiunktem w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Cover-foto: KIPK (pierwsza strona artykułu opublikowanego w „Palestrze”)