Włoski sąd karny uniewinnił mężczyznę oskarżonego o zgwałcenie. Powód? Brak sprzeciwu pokrzywdzonej, a dokładniej: ofiara nie użyła wobec napastnika siły ani nie krzyczała, wyrażając w ten sposób swój sprzeciw.
Decyzja ta wywołała istną burzę oraz odnowiła dyskusję na temat przedmiotowego traktowania kobiet na świecie.
Pokrzywdzona pracowała w szpitalach w stolicy Piemontu. W jednym z nich, jak donosi portal o2.pl, zmuszana była do seksu w zamian za zatrudnienie. Oskarżony ponadto zaczął ją napastować, używał siły oraz zagroził pozbawieniem zatrudnienia w przypadku odmowy kontaktów seksualnych. Przestraszona kobieta nie zaprotestowała, jednak o całej sytuacji powiadomiła Policję i prokuraturę. Oskarżonemu postanowiono zarzut zgwałcenia. Sąd doszedł jednak do wniosku, że zachowanie oskarżonego nie zrealizowało znamion przestępstwa zgwałcenia z uwagi na brak reakcji pokrzywdzonej.
W uzasadnieniu wyroku podniesiono argument, że nie można mówić o zgwałceniu w przypadku, gdy pokrzywdzona nie krzyczała ani nie użyła w stosunku do napastnika siły. Normalną przecież reakcją na atak na wolność seksualną człowieka jest zdecydowany sprzeciw i chęć obrony. Skoro w przedmiotowej sprawie brak było tak ujawnionego sprzeciwu, nie można mówić o ataku na dobro osobiste kobiety – zdaje się argumentować włoski sąd.
Zgwałcenie w polskim prawie
Patrząc na sprawę z perspektywy polskiego kodeksu karnego, możliwość pociągnięcia mężczyzny do odpowiedzialności karnej daje przede wszystkim art. 197 § 1 k.k.
„Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”.
W wyniku zgwałcenia dochodzi do ataku na dobro prawne w postaci wolności seksualnej indywidualnie oznaczonej osoby. Dobro to należy rozumieć jako możliwość wyrażenia świadomej decyzji o podjęciu, kontynuowaniu lub zakończeniu zachowań należących do sfery życia seksualnego, a także do decydowania o miejscu, czasie czy też formie podjętych czynności seksualnych.
Na gruncie polskiego kodeksu karnego mamy do czynienia z trzema odrębnymi sposobami niedozwolonego doprowadzenia drugiej osoby do obcowania płciowego, a co za tym idzie – naruszenia wolności seksualnej. Penalizowane jest doprowadzenie do obcowania płciowego po uprzednim zastosowaniu przemocy, podstępu lub groźby bezprawnej.
W nieco innej sytuacji w grę mógłby wejść art. 199 § 1 k.k., mówiący o doprowadzeniu kogoś do obcowania płciowego przez wykorzystanie jego krytycznego położenia lub stosunku zależności, np. w relacji pracodawca – pracownik.
Trzeba krzyczeć czy nie?
Zarówno dotychczasowe orzecznictwo i poglądy nauki prawa karnego zwracają uwagę, że brak zgody na współżycie seksualne musi być odczytywany obiektywnie. Oznacza to, że trudno mówić o zgwałceniu w przypadku kompletnego braku reakcji ze strony pokrzywdzonego na zachowanie partnera, co można w danych okolicznościach odczytywać za milczącą akceptację dla jego działań. Oczywiście nie dotyczy to sytuacji, w której możliwość reakcji człowieka zostanie wyłączona np. ze względu na stan nieprzytomności lub też będzie wynikiem zastosowanej wcześniej groźby.
Wyraźne lub dorozumiane wyrażenie zgody na kontakt seksualny pozwala ustalić, czy domniemany sprawca zdaje sobie sprawę z faktu ataku na czyjąś wolność seksualną oraz – w gruncie rzeczy – czy dochodzi do naruszenia tego dobra chronionego prawnie.
Forma uzewnętrznienia oporu wobec sprawcy nie ma znaczenia, o ile obiektywnie może być rozumiana jako brak zgody na czynność seksualną.
Zgodnie z przepisami nie jest zatem niezbędne stawianie oporu fizycznego przez pokrzywdzonego, a za akt rzeczywistego oporu uznany będzie sam sprzeciw werbalny, prośba skierowana do sprawcy, próba jego przekupienia, krzyk, płacz, łkanie itp.
W opisywanej sprawie jedyną formą sprzeciwu zamanifestowanego przez pokrzywdzoną była werbalna odmowa chęci podjęcia czynności seksualnej. Jej późniejsza bierna postawa, na co sama wskazuje, była wynikiem paraliżującego strachu oraz znacznej przewagi fizycznej oskarżonego. Tak zamanifestowany sprzeciw – choć obiektywnie już wówczas mało perswazyjny – należałoby w tych okolicznościach uznać za prawnie relewantny i wymagający uwzględnienia przez sprawcę czynu.
Seweryn Cieślik
Foto: freestocks.org