Wychudzone, przerażone, bez dostępu do światła czy bieżącej wody. Tego makabrycznego odkrycia dokonali bydgoscy policjanci podczas interwencji w miejscowości Dobrcze pod Bydgoszczą. Jak donosi portal naTemat.pl, przetrzymywane zwierzęta umierały leżąc we własnych odchodach.
W podbydgoskiej miejscowości policjanci z wydziału kryminalnego przy udziale pracowników organizacji Pogotowie dla Zwierząt rozbili największą jak do tej pory pseudohodowlę. Przebywające w dramatycznych warunkach zwierzęta (odnaleziono ponad 170 psów oraz kotów) zostały zabezpieczone oraz przewiezione do pobliskich przychodni weterynaryjnych. Według relacji gazety zwierzęta nigdy nie wychodziły na zewnątrz, wegetując w ciasnych boksach lub klatkach. Stan wielu z nich jest krytyczny.
Za psa z rodowodem trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych. W pseudohodowli można go kupić już za 300 zł.
– Pseudohodowle to patologia – mówi Łukasz Balcer, Dyrektor Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Celestynowie dla portalu naTemat.pl. Niestety, według szacunków tej organizacji ich liczba może sięgać nawet kilkuset. Ceny zwierząt z takich miejsc znacznie odbiega od tych z renomowanych hodowli. Za psa z rodowodem FCI, wydawanym w Polsce jedynie przez Związek Kynologiczny, trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych. Pseudohodowle oferują „takie same” czworonogi już od 300 zł.
Więzienie za dręczenie
Na problem zbyt niskich kar za znęcanie się nad zwierzętami od lat zwracają uwagę przedstawieciele organizacji społecznych. Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt w art. 35 ust. 1 wprowadza sankcję do 2 lat pozbawienia wolności za zabicie, uśmiercenie zwierzęcia albo dokonanie jego uboju z naruszeniem przepisów ustawy. Tej samej karze podlega ten, kto znęca się nad zwierzęciem (ust. 1a). Dla sprawcy działającego ze szczególnym okrucieństwem podwyższono górną granicę ustawowego zagrożenia do lat 3 (ust. 2).
„Człowiek nie jest panem życia na naszej planecie. Za katowanie zwierząt należy się ponad 10 lat!” – nawołują zwolennicy czworonogów w swojej petycji.
Z uwagi na obowiązujące przepisy, orzeczenie kary pozbawienia wolności w przypadku znęcania się nad zwierzęciem zdarza się niezwykle rzadko, co potwierdza praktyka. Na portalu https://secure.avaaz.org/ pojawiła się propozycja zmiany przepisów w kierunku podwyższenia dolnej granicy ustawowego zagrożenia do 10 lat. Dotychczas ponad 115 tysięcy osób złożyło swój podpis popierający tę propozycję.
Zwierzę: rzecz czy człowiek?
Innym problemem, rzadko rozważanym w praktyce stosowania prawa, jest pytanie, czy osoba prowadząca dręczycielską hodowlę zwierząt powinna odpowiadać za jedno czy za wiele przestępstw. Jeśliby przyjąć, że życie zwierzęcia jest tzw. dobrem materialnym – a nie osobistym – to odpowiedzialność hodowcy mogłaby sprowadzać się tylko do jednego, rozciągniętego w czasie przestępstwa, polegającego na znęcaniu się nad wieloma zwierzętami naraz.
Zgodnie z przepisami zwierzę nie jest rzeczą, natomiast stosuje się do nich „odpowiednio” przepisy o rzeczach.
Inne konsekwencje prawne wywołałoby uznanie, że życie zwierzęcia jest w pewnym sensie „dobrem osobistym”. Nie ulega wątpliwości, że zwierzę, tak samo jak człowiek, odczuwa cierpienie i jest wrażliwe na ból. Dodatkowo, art. 1 ustawy o ochronie zwierząt stwierdza wprost, że zwierzę nie jest rzeczą, a jedynie stosuje się do nich „odpowiednio” przepisy o rzeczach (art. 1 ust. 2).
Uznanie, że zwierzętom przysługują dobra osobiste porównywalne z dobrami osobistymi człowieka prowadziłoby do znaczących konsekwencji prawnych, co wydaje się trudne do przyjęcia. Skoro jednak ustawodawca wyraźnie wyeksponował pozycję zwierzęcia, regulując jego status w osobnej ustawie, być może na gruncie prawa karnego warto pokusić się o stworzenie kategorii pochodnej – analogicznej do dóbr osobistych.
To zaś mogłoby oznaczać, że osoby znęcające się nad zwierzętami popełniają tyle przestępstw, ile pojedynczych zwierząt znajdowało się w hodowli. Sąd mógłby stosować wówczas przepisy o ciągu przestępstw i wymierzać sprawcy prowadzącemu nielegalną hodowlę jedną karę (art. 91 Kodeksu karnego).
Seweryn Cieślik
Foto: Freestocks.org