PODZIEL SIĘ

„Taśmy Beger”

26 września 2006 r. Polską wstrząsnęły wyemitowane w wieczornym programie Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego „Teraz My” w telewizji TVN tzw. „taśmy Beger”, na których utrwalono przebieg „negocjacji politycznych” prowadzonych z jednej strony przez Renatę Beger, ówczesną posłankę Samoobrony, a z drugiej przez ministrów w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – Adama Lipińskiego i Wojciecha Mojzesowicza z Prawa i Sprawiedliwości. Kilka dni po rozpadzie koalicji rządowej, politycy PiS usiłowali odzyskać utraconą większość sejmową. Podczas rozmowy nie dyskutowano jednak o programie rządu, lecz o korzyściach, jakie posłanka Beger wraz z kilkoma posłami Samoobrony miała otrzymać w zamian za poparcie dla rządu. W toku rozmowy Renata Beger zażądała dla siebie stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa, zaś minister Lipiński zasugerował, że Sejm mógłby utworzyć specjalny fundusz, który tymczasowo wyłożyłby pieniądze w celu spłacenia weksli, które każdy z posłów Samoobrony podpisał przed wyborami parlamentarnymi w 2005 r. Pokłosiem nagrań były dwa śledztwa toczące się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, w zakresie „obietnicy udzielenia korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej” oraz „żądania korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej”. Oba śledztwa zostały umorzone.

W październiku 2013 r. tygodnik „Newsweek Polska” ujawnił nagrania dotyczące kulisów wyborów partyjnych w dolnośląskiej Platformie Obywatelskiej. Wynikało z nich, że poseł Platformy Norbert Wojnarowski obiecywał jednemu z delegatów na lokalny zjazd PO Edwardowi Klimce stanowisko w państwowej spółce KGHM w zamian za oddanie głosu na ówczesnego europosła PO Jacka Protasiewicza. Kolejne nagranie (tym razem wideo) ukazywało posła Michała Jarosa i radnego Polkowic Tomasza Borkowskiego namawiających delegata na zjazd Pawła Frosta do głosowania na Jacka Protasiewicza w zamian za stanowisko w radzie nadzorczej jednej z państwowych spółek. Prokuratura Okręgowa w Legnicy prowadziła w tej sprawie postępowanie sprawdzające, lecz nie doszukała się w niej znamion przestępstw korupcyjnych.

Rok 2020

Na początku maja 2020 r. poseł Klubu Parlamentarnego Koalicja Polska – Polskie Stronnictwo Ludowe – Kukiz15 Paweł Kukiz ujawnił w mediach społecznościowych telefon, jaki do posła Kukiz15 Jarosława Sochajki miał wykonać prezes jednej z firm drobiarskich. W zamian za poparcie w głosowaniu nad odrzuceniem uchwały Senatu o odrzuceniu ustawy o wyborach korespondencyjnych, Sochajko miałby otrzymać stanowisko w ministerstwie rolnictwa. Z doniesień medialnych wynika, że podobne zabiegi, polegające na obietnicach stanowisk w agendach rządowych lub spółkach Skarbu Państwa, kierowane są obecnie także wobec innych posłów Kukiz15, Konfederacji i Porozumienia.

Wymienione wyżej sytuacje, jak i inne podobne „negocjacje polityczne”, których przykłady można by mnożyć, mają kilka wspólnych cech.

  • Po pierwsze, spotykają się one z dużym oburzeniem społecznym i powszechnie uważane są za naruszające zasady etyczne.
  • Po drugie, są spotykane w niemal wszystkich polskich środowiskach politycznych.
  • Po trzecie, mimo werbalnego oburzenia konkurencyjnych partii, niemal zawsze są bardzo szybko zapominane przez polityków niezależnie od barwy politycznej.
  • Po czwarte, spotykają się z pobłażaniem publicystów politycznych piszących, że „w polityce trzeba pobrudzić sobie ręce” czy „przecież wszyscy robią to samo”.
  • Po piąte wreszcie, nie są nigdy ścigane jako przestępstwa korupcyjne przez Prokuraturę i nie trafiają do sądów karnych.

Niechęć do potępiania opisanych wyżej zachowań przez polityków, czy nawet publicystów politycznych, sprzyjających przecież zwykle określonym grupom politycznym, jest nawet zrozumiała. Po co ścigać tego typu zachowania u przeciwnika, skoro narazić się można w ten sposób na odpowiedzialność, jeśli podobne zostaną ujawnione we własnej partii. Lepiej chwilę głośno pokrzyczeć, by za kilka tygodni zapomnieć o sprawie i zamieść ją pod dywan. Wszak „kruk krukowi oka nie wykole”.

Jakie przestępstwo?

Zadziwia natomiast postawa organów ścigania w tych sprawach. Wiele z opisywanych spraw były w pełni udokumentowane, chociażby nagraniami. Czytając Kodeks karny znaleźć można przepisy, które już na pierwszy rzut mogą znaleźć do nich zastosowanie. Choćby art. 229 par. 1 mówiącego o przestępstwie przekupstwa, według którego

„kto udziela lub obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej osobie pełniącej funkcji publicznej w związku z pełnieniem tej funkcji, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.

Albo art. 230 par. 1, regulującego tzw. płatną protekcją, zgodnie z którym

„kto, powołując się na wpływy w instytucji państwowej, samorządowej, organizacji międzynarodowej albo krajowej lub w zagranicznej jednostce organizacyjnej dysponującej środkami publicznymi albo wywołując przekonanie innej osoby lub utwierdzając ją w przekonaniu o istnieniu takich wpływów, podejmuje się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w zamian za korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę , podlega karze od 6 miesięcy do lat 8”

Przecież poseł, jako funkcjonariusz publiczny, bez wątpienia jest osobą pełniącą funkcję publiczną, a głosowanie w określony sposób, czy uczestnictwo w większości rządowej, bez wątpienia stanowi „pełnienie funkcji publicznej”. Zatrudnienie w spółce Skarbu Państwa jest również „korzyścią majątkową” w rozumieniu prawa karnego. Wiąże się przecież z konkretnym uposażeniem. Nie mielibyśmy zaś żadnych wątpliwości, by za przestępne uznać zachowanie polegające na wręczeniu posłowi pieniędzy czy samochodu albo zwolnieniu go z długu w zamian za głosowanie w określony sposób. Co więcej, załatwienie posłowi czy członkowi jego rodziny pracy w publicznej spółce, poprzez wykorzystanie wpływów politycznych, może być również uznane za płatną protekcję. Prima facie nie istnieją zatem przeszkody, by tego typu patologiczne zachowania były ścigane przez prawo karne. 

Spróbujmy zastanowić się nad argumentami, które mogłyby uzasadniać pogląd przeciwny. Można powiedzieć, że tego typu zachowania, związane z negocjacjami politycznymi, są nieodzownymi, powszechnie stosowanymi praktykami politycznymi. Mówiąc językiem nauki prawa karnego, „nie stanowią naruszenia reguł postępowania z dobrym prawnym”, mieszczą się w społecznie dozwolonym zakresie ryzyka. W pewnych sytuacjach społeczeństwo dozwala na pewien zakres zachowań, pozornie realizujących znamiona przestępstwa, gdyż mieszczą się one w pewnych społecznych ramach. W kontekście korupcji mówi się np. o zwyczajowo dopuszczalnych prezentach dla pracowników służby zdrowia czy nauczycieli, które – o ile mieszczą się w obyczajowo dozwolonym zakresie – niemal powszechnie uważane są za niekaralne. Być może zatem tak jak pacjent ma prawo, po zakończeniu leczenia, wręczyć lekarzowi niewielki prezent, tak i polityk ma prawo oferować innemu politykowi podczas negocjacji stanowisko w spółce Skarbu Państwa czy ministerstwie. 

Przedstawiony wyżej, niezwykle cyniczny sposób myślenia o polityce, nie ma w moim przekonaniu podstaw w obowiązującym porządku prawnym. Wprawdzie reguły postępowania z dobrem prawnym mogą mieć charakter nieformalny, lecz w pierwszej kolejności patrzeć zawsze należy na źródła formalne i wedle nich oceniać ludzkie zachowania. Odpowiedzi na pytanie, jak powinien zachowywać się poseł na Sejm RP, poszukiwać należy w takich aktach jak: Konstytucja RP, ustawa z 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora i uchwała Sejmu RP z 17 lipca 1998 r. – Zasady Etyki Poselskiej. W żadnym z tych aktów prawnych nie sposób znaleźć usprawiedliwienia dla opisywanych zachowań. Jest zaś dokładnie przeciwnie, ustanawiają one bowiem wysoki standard etyczny, jakiemu odpowiadać powinno zachowanie posła. Przykładowo, art. 104 ust. 2 Konstytucji RP, określa treść ślubowania poselskiego: „Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”. Zgodnie z art. 1 ust. 1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, „posłowie i senatorowie wykonują swój mandat kierując się dobrem Narodu”. Zaś art. 3 Zasad Etyki Poselskiej stanowi, że „poseł powinien kierować się interesem publicznym. Nie powinien wykorzystywać swojej funkcji w celu uzyskania korzyści dla siebie i osób bliskich oraz przyjmować korzyści, które mogłyby mieć wpływ na jego działalność jako posła. (Zasada bezinteresowności)”.

Już lektura powyższych aktów normatywnych wskazuje na niesłuszność argumentów o zgodności zachowań, polegających np. na obiecywaniu posłowi stanowiska w spółce Skarbu Państwa w zamian za popieranie większości sejmowej w określonym głosowaniu, ze społecznie dozwolonym wzorcem zachowań politycznych. Nie mogą być one uznane za mieszczące się w społecznie akceptowalnym zakresie prowadzenia polityki. Wypaczają bowiem istotę wykonywania mandatu posła na Sejm RP, który winien kierować się w swoich decyzjach interesem publicznym, a nie własnymi korzyściami. Badacze zajmujący się zjawiskiem korupcji dostrzegają jej społeczne zło i destrukcyjny potencjał głównie w odchodzeniu przez decydentów (w tym przypadku posłów) od kryteriów, jakich wymaga od nich społeczeństwo. Rodzi to utratę społecznego zaufania do instytucji, które są przez nich reprezentowane. 

Nie wszystkie zachowania można wrzucać do jednego worka

W moim przekonaniu nie można jednak wszystkich sytuacji związanych z nieetycznymi zachowaniami dotyczącymi negocjacji politycznych wrzucać do jednego worka. Należy tu dokonać pewnych rozróżnień. Czym innym od przedstawionych na początku przykładów wydaje się w moim przekonaniu sytuacja oficjalnych negocjacji między różnymi środowiskami politycznymi co do utworzenia przez nie większościowej koalicji w Sejmie czy radzie gminy, w toku których dokonuje się także podziału stanowisk politycznych (np. w ministerstwie). Tego typu negocjacje faktycznie są nieodzownym elementem polityki. Skoro bowiem różne partie polityczne decydują się na wspólną realizację pewnego programu politycznego, to rzeczą nawet pożądaną z punktu widzenia demokracji jest, by wzięły za to wspólną odpowiedzialność, także w aspekcie zajmowania określonych stanowisk. Jest to sytuacja całkowicie odmienna od takiej, w której pojedynczy poseł jest „przekonywany” do głosowania w określony sposób w zamian za stanowisko w spółce Skarbu Państwa.

Niezwykle szkodliwa jest sytuacja, w której w zasadzie przyzwyczailiśmy się już społeczeństwo do tego, że praca w spółkach z udziałem państwa stała się politycznym łupem, a nie wynika z merytorycznych kompetencji. „Załatwienie” komuś pracy w tego rodzaju spółce z przyczyn czysto politycznych jest niczym innym, jak nadużyciem władzy.   

Duże wątpliwości mam natomiast co do sytuacji pośrednich, w których „negocjacje” toczone są z pojedynczymi posłami czy radnymi, w celu ich „wyciągnięcia” z dotychczasowego środowiska politycznego, w zamian za określone stanowiska, ale już o charakterze stricte politycznym. Mimo dużego niesmaku etycznego jaki wzbudzają takie sytuacje, wydaje się, że są one jednak bardziej zbliżone do opisanych wyżej, dopuszczalnych metod negocjacji politycznych.

Patrząc na opisywane zachowania, czy dziwić może niezwykle niski poziom zaufania, jakim od lat społeczeństwo darzy parlament, jeśli opisywane powyżej patologiczne zachowania, są tolerowane zarówno przez klasę polityczną, jak i organy ścigania? Trzeba powiedzieć wprost: do takiej tolerancji nie ma żadnych podstaw. A już na pewno nie ma podstaw prawnych.

dr Mikołaj Iwański

asystent w Katedrze Prawa Karnego UJ, autor książki „Odpowiedzialność karna za przestępstwa korupcyjne”

Foto: KIPK/P.Malec

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz tutaj swoje imię

dwanaście + 8 =