PODZIEL SIĘ

Zabieranie głosu w sprawach ważnych dla społeczeństwa nie jest monopolem polityków. Konstruktywna krytyka poczynań osób sprawujących władzę przynosi korzyść nie tylko rządzonym, ale i rządzącym.

Polska 2017 roku jest areną nieustającego sporu, w którym ścierają się dwie wizje państwa. Kolejne grupy, od senatów uniwersyteckich po przedstawicieli niesformalizowanych zrzeszeń obywatelskich, opowiadają się po jednej bądź drugiej stronie barykady, podpisując listy poparcia bądź manifestując swoje niezadowolenie na ulicach. Podjęcie próby komentowania rzeczywistości politycznej (nawet tak niszowego jej aspektu, jak polityka karna) wiąże się z narażeniem na zarzut stronniczości.

Każdy komentarz dotyczący proponowanych rozwiązań legislacyjnych może być potencjalnie podstawą zarzutu udziału w swoistej „wojnie polsko-polskiej”.

Karne24.com to medium monitorujące m.in. politykę karną i forum wymiany poglądów o polityce. Rodzi się pytanie o charakter zamieszczanych na portalu komentarzy. Jest ono tym istotniejsze, że w powszechnym odbiorze uznanie danej wypowiedzi, manifestacji czy tekstu za „polityczny” podważa jego wartość.

Polityka to nie walka o władzę

Istotę argumentu z „polityczności” streścić można w następujący sposób: skoro rząd cieszy się poparciem większości parlamentarnej, wybranej głosami społeczeństwa, to nie należy kwestionować jego decyzji; są one podejmowane w granicach jego kompetencji. Rząd ma prawo sprawować władzę i nie należy mu w wykonywaniu tego prawa przeszkadzać, zaś krytyka działań gabinetu zmierza do jego obalenia i wprowadzenia na jego miejsce „swoich” ludzi.

Zarysowany argument bazuje jednak na dwóch zasadniczych błędach. Po pierwsze, utożsamia „polityczność” sporu z walką o sprawowanie władzy. Po drugie uznaje ową władzę za nieograniczoną, niepodlegającą żadnej kontroli czy limitacji, wywodząc to jedynie z faktu wygranych wyborów powszechnych.

Pojęcie „polityka” posiada dwa znaczenia. Pierwsze, podstawowe, pojmuje ją jako proces wyznaczania i realizowania celów państwa. Drugie utożsamia politykę z działalnością nakierowaną na zdobycie władzy.

Jak się zdaje, to właśnie tym ostatnim rozumieniem posługują się zwolennicy rządu w krytyce działań opozycji. Problem w tym, że jest ono zupełnie nieadekwatne, jeśli odnieść je do zarysowanych wyżej działań osób przeciwnych polityce gabinetu. Trudno sobie bowiem wyobrazić, w jaki sposób podjęcie uchwały przez senat uniwersytetu czy organizacja studenckiego wiecu poparcia dla sędziów Trybunału Konstytucyjnego miałyby prowadzić do przejęcia władzy przez ich inicjatorów.

Celem tych aktywności nie jest obalenie rządu, ale wymuszenie modyfikacji podejmowanych przez niego decyzji. Dążą one do wyznaczania kierunków rozwoju państwa, spełniając w istocie warunki pierwszej ze wskazanych definicji „polityki”.

Wobec takiego ujęcia problemu zwolennicy rządu odpowiedzą zapewne: nie ma żadnej różnicy między dążeniem do obalenia rządu a wywieraniem wpływu na jego działania – w obu przypadkach ograniczany jest zakres kompetencji gabinetu, mającego pełne poparcie większości parlamentarnej. Różnica jednak istnieje i jest to różnica fundamentalna.

Spór polityczny to nie spór polityków

Państwo nie stanowi własności polityków, ale jest formą organizacji społeczeństwa. Zwycięstwo w wyborach powszechnych nie oznacza w żadnym razie monopolu na wyznaczanie kierunków rozwoju kraju. Jakkolwiek zdobyta legitymacja zapewniać może zwycięskiej partii wyłączność w podejmowaniu szeregu działań o charakterze formalnym (tworzenie aktów prawnych, powoływanie określonych osób na stanowiska itd.), to nie gwarantuje wolności od nacisków społecznych.

Co więcej, obywatele mają pełne prawo domagać się realizacji celów, które z ich perspektywy zdają się istotne, a roszczenie to nie ogranicza się do okresu wyborów. Wbrew poglądom lansowanym przez osoby sprawujące władzę – rządzącym nie przysługuje „prawo do świętego spokoju”.

Z istoty służby publicznej wynika, że rządzący są nieustająco poddawani krytyce społecznej, która z założenia wpływać ma na modyfikację podejmowanych decyzji.

Zarzucanie komukolwiek, że angażuje się w tak rozumiany polityczny spór jest w istocie tożsame z czynieniem zarzutu, że angażuje się w sprawy społeczeństwa, którego część stanowi. Wydaje się, że taki rodzaj aktywności w krajach demokratycznych nie tylko nie powinien być powodem nagany, ale nawet zasługuje na pochwałę. Wartość krytyki jest bowiem nieoceniona. Umożliwia uwzględnienie mnogości perspektyw przy podejmowaniu decyzji, co bezpośrednio przekłada się na ich trafność.

Praworządność nie jest kwestią polityczną

Pojmowanie polityki jako działalności polegającej na wyznaczaniu i realizowaniu celów społeczeństwa pociąga za sobą dalsze konsekwencje. Oczywiste jest, że nie każdy z wyznaczonych kierunków rozwoju zasługuje na aprobatę, zaś granicę uprawnienia do wykonywania władzy państwowej wytyczają normy prawne. Decyzje polityczne nie są podejmowane w próżni – nie mają charakteru dowolnego, ale są ograniczane obowiązywaniem powszechnie uznanych zasad, respektowanych przez narody cywilizowane.

Co więcej, już w ramach wewnętrznej organizacji społeczeństwa obowiązują określone normy wyższego rzędu, opisane choćby w Konstytucji. Ich treść jest wynikiem szerokiego konsensusu społecznego, wytyczającego przestrzeń dla precyzyjnego kształtowania stosunków społecznych już na mocy decyzji stricte politycznych.

Przykłady szerokiego konsensusu stanowią np. zasady trójpodziału władzy czy niezawisłości sędziowskiej.

Proces podejmowania decyzji politycznej można w tej perspektywie porównać do budowy domu. Jakkolwiek inwestor ma prawo dowolnie określić technologię budowy, metraż czy kolor ścian, to nie posiada uprawnienia do modyfikacji podstawowych założeń konstrukcyjnych budynku, rezygnując przykładowo ze wznoszenia fundamentów. Ich przeformułowanie oznacza bowiem zmianę całego paradygmatu funkcjonowania państwa. To z kolei nie może odbywać się na mocy zwykłej decyzji parlamentu, wyrażonej w formie ustawy.

Jeśli w danej sytuacji spór między przedstawicielami władzy a szeroko rozumianą opozycją dotyczy konieczności respektowania tych bazowych założeń, to nie ma on charakteru politycznego. Należy rozpatrywać go raczej w kategoriach naruszenia prawa, którym związane są organy państwa w wykonywaniu swoich kompetencji.

Spór dotyczy zatem nie tyle polityki, co praworządności działań władzy publicznej. Także w tym wypadku podejmowanie krytyki działań rządu wydaje się ze wszech miar pożądane.

Konstruktywna krytyka jest warunkiem rozwoju

Większość parlamentarna nie posiada monopolu na kształtowanie warunków życia w kraju, zaś wszelkie podejmowane przez nią decyzje pozostawać powinny pod stałą kontrolą społeczeństwa. Konstruktywna krytyka poczynań gabinetu jest szczególnie potrzebna właśnie w trakcie kadencji parlamentu, kiedy politycy danej opcji posiadają pełnię władzy. Wtedy to protesty obywateli mogą realnie wpływać na kształt polityki rządu.

Zbawienny wpływ konstruktywnej krytyki objawić się może jedynie pod warunkiem, że osoby sprawujące władzę zechcą odnieść się merytorycznie do podnoszonych argumentów, nie ograniczając swojej aktywności do obwieszczenia „polityczności” tez swoich przeciwników.

Karne24.com jest forum dla takiej właśnie konstruktywnej debaty nad poczynaniami polityków, które podejmowane są w sferze szeroko pojętego prawa karnego.

Foto: freestocks.org

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz treść komentarza
Wpisz tutaj swoje imię

pięć × cztery =